Nieopłacalne lokaty bankowe, rosnący popyt na mieszkania, wzrost cen materiałów i działek budowlanych, tanie kredyty, obawy przed dalszym wzrostem cen nieruchomości – to wszystko, zdaniem ekspertów, sprawia, że na rynku mieszkaniowym pojawia się ryzyko powstania bańki spekulacyjnej.
Dane z Biura Informacji Kredytowej wskazują na poprawę sytuacji gospodarczej. W marcu 2021 r. do banków trafiła rekordowa liczba wniosków o udzielenie kredytu hipotecznego, a średnia kwota wnioskowanego kredytu przewyższała o blisko 6% kwoty z marca 2020 r. i wynosiła 315,5 tys. zł. Pierwszy kwartał tego roku to również rekordowa sprzedaż mieszkań przez deweloperów. Na 6 największych rynkach w Polsce, czyli w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Łodzi sprzedano 19,5 tysiąca nowych mieszkań, czyli o 40% więcej niż w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Popyt na mieszkania jest większy niż podaż, a to oznacza, że na razie nie ma co liczyć na spadek cen nieruchomości.
Duże zainteresowanie ze strony kupujących sprawia, że deweloperzy w większości miast podnoszą ceny. Wzrost cen gruntów budowlanych podyktowany jest tym, że np. w stolicy tego typu działek zaczyna brakować. Sprawia to, że w bardziej atrakcyjnych lokalizacjach, deweloperzy mogą dyktować ceny i na to, że mieszkania potanieją, na razie się nie zanosi. Sytuacja różni się jednak w zależności od rynku. Podczas gdy w Warszawie i we Wrocławiu w I kw. 2021 r. wydano mniej pozwoleń na budowę niż w latach wcześniejszych, w Łodzi i Poznaniu wydano ich odpowiednio o 208% i 131% więcej w porównaniu ze średnią kwartalną w 2020 r. W lokalizacjach, gdzie podaż mieszkań zacznie być większa niż zainteresowanie kupujących, w końcu powinna nastąpić presja na obniżenie cen nieruchomości.
Niektórzy eksperci zaczynają porównywać obecną sytuację na rynku nieruchomości do tej, z którą mieliśmy do czynienia w latach 2006-2008. Kierowany emocjami popyt sprawia, że ceny mieszkań rosną w sposób nieracjonalny, a konsumenci chętnie kupują nawet mieszkania w mniej atrakcyjnych lokalizacjach i gorszym standardzie. Kupujący obawiają się, że ceny nowych mieszkań wzrosną jeszcze bardziej, kiedy wprowadzony zostanie deweloperski fundusz gwarancyjny. Część osób kupuje lokale mieszkalne, ponieważ w obliczu niskich stóp procentowych, poszukuje innych możliwości zainwestowania posiadanych środków. Mieszkania mają przechowywać wartość w sytuacji zmniejszenia siły nabywczej posiadanych pieniędzy w związku z inflacją, czyli mają pełnić rolę tezauryzacyjną. W porównaniu z innymi krajami UE, w Polsce mamy obecnie największą dysproporcję pomiędzy poziomem inflacji a nominalną stopą procentową.
Sytuacja na rynku kształtowana jest również przez rosnące ceny działek budowlanych i gruntów rolnych, a także materiałów budowlanych, które w ciągu ostatniego roku podrożały nawet o 50%. Analitycy przypominają, że podobna sytuacja kilkanaście lat temu poskutkowała w końcu pęknięciem bańki i 20-procentowym spadkiem cen mieszkań. W interesie deweloperów jest więc sprawienie, aby rynek nie urósł zbyt gwałtownie, bo po jakimś czasie może nastąpić równie gwałtowny spadek.