Obecnie kredytem mieszkaniowym jest zainteresowanych niemal dwa razy mniej osób niż w roku ubiegłym. Jednym z powodów jest surowa ocena klientów przez banki. Analitycy szacują, że kredytobiorca, u którego w październiku ubiegłego roku zdolność kredytowa była szacowana na 400 tys. zł, obecnie maksymalnie może liczyć na ok. 210 tys. zł. Coraz częściej jednak, z obawy przed wysokością rat, z kredytów rezygnują również osoby, które podpisały już umowy przedwstępne. W konsekwencji sprzedaż nieruchomości zarówno na rynku pierwotnym jak i wtórnym zaliczyła kilkudziesięcioprocentowy spadek. Próbując ratować dramatyczną sytuację, Polski Związek Firm Deweloperskich wystosował apel do przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego z prośbą o zweryfikowanie wydanej w marcu rekomendacji S, zaostrzającej ocenę zdolności kredytowej.
Zgodnie z nowymi zaleceniami, podczas badania zdolności kredytowej banki zobowiązane są do sprawdzenia, czy klient będzie w stanie udźwignąć zobowiązanie przy stopie referencyjnej równej obecnemu poziomowi z dodatkową nadwyżką 5 pkt proc. Po ostatniej, w tym roku już szóstej podwyżce stóp procentowych wynoszącej dziś 6%, oznacza to symulowaną stopę w wysokości 11%. PZFD w liście powołuje się na kwietniowy raport PKO BP, wnioskujący, że przyczyną spadku zdolności kredytowej Polaków w ciągu roku o połowę, są w dwóch trzecich rosnące stopy procentowe. Pozostała jedna trzecia to wina właśnie rekomendacji S. Organizacja w swoim apelu argumentuje, iż obecny 5-procentowy bufor jest niepotrzebnie wysoki, gdyż ostatni raz, kiedy to stopa referencyjna osiągnęła ponad 10-procentowy poziom, miało miejsce w latach 2001-2002. W związku z tym jest to niepotrzebne duszenie popytu, gdyż zdaniem PZFD ryzyko wzrostu stóp do takiego poziomu jest mało realne. Według organizacji, 3 pkt proc. przy kredytach ze zmienną stopą byłyby wystarczające. W przypadku tych ze stopą okresową stałą bufor powinien być nie wyższy niż 1%.
Opinie specjalistów odnośnie propozycji liberalizacji rekomendacji KNF są podzielone. Zwolennicy zauważają, że optymalnym momentem na wprowadzenie przepisów był czas, gdy oprocentowanie kredytów było najniższe w historii. Obecnie, jeśli wierzyć prognozom, dochodzimy do końca cyklu podwyżek stóp, więc podwyższanie buforów mija się z celem.
Sceptycy propozycji natomiast podkreślają, iż stopa referencyjna najprawdopodobniej nie osiągnie 10%, ale nie ma na to gwarancji. Obecna sytuacja geopolityczna wprowadza dużą niepewność do globalnej gospodarki. Inflacja rzędu 20% w Polsce wydaje się być coraz bardziej prawdopodobna. W związku z tym utrzymanie buforu na obecnym poziomie wydaje się jak najbardziej uzasadnione. Wśród analityków nie brakuje jeszcze bardziej krytycznych głosów, oceniających apel deweloperów jako krótkowzroczność i chciwość, a mianowicie jedynie chęć zwiększenia sprzedaży. Swoją koncepcją poluzowania kryteriów mają dawać przyzwolenie bankom na udzielanie ryzykownych kredytów, przy tym nie licząc się z konsekwencjami.