Eksperci ostrzegają, że aktualna sytuacja gospodarcza jest bardzo podobna do tej, która poprzedzała załamanie na rynku nieruchomości w 2008 roku. Domy i mieszkania drożeją, a mimo to chętnych na zakup nie brakuje. Część z nabywców decyduje się na flipping, czyli kupowanie mieszkań po to, aby szybko odsprzedać je z zyskiem. Czy to zjawisko jest odpowiedzialne za nagły wzrost cen mieszkań?
Jak wynika z danych Eurostatu, od początku 2014 roku ceny nieruchomości urosły o ponad jedną czwartą. Nic nie wskazuje na to, aby ten trend miał się zmienić, więc wciąż nie brakuje chętnych na kupno. Deweloperzy oddają do użytku rekordową liczbę nowych mieszkań, ale to wciąż za mało, aby zaspokoić popyt.
Wynagrodzenia rosną, świadczenia z budżetu państwa zasilają regularnie portfele Polaków, więc możemy mówić o ogólnym dobrobycie. Trudno więc dziwić się temu, że coraz więcej z nas chce zamienić wynajmowane lub zajmowane wraz z rodzicami mieszkanie na własne lokum.
Flipperzy w natarciu
Coraz trudniej jest kupić mieszkanie w dobrej cenie, a wraz z upływem czasu będzie to prawie graniczyło z cudem. Właśnie na takich zainteresowanych zarabiają flipperzy, którzy działają na rynku wtórnym.
Osoby, które mają wolny kapitał, kupują nieruchomości, aby szybko, po lekkim odnowieniu, z zyskiem je sprzedać. Aktualnie inwestycja w nieruchomości jest jedną z najpewniejszych, ale i najbardziej opłacalnych lokat wolnych środków. Dlatego wiele osób się na nią decyduje. Dużo wyższy zysk możemy osiągnąć na rynku nieruchomości niż np. w dobie inflacji, lokując pieniądze na produktach bankowych. A wciąż jest tylu chętnych na zakup mieszkania, że taka inwestycja jest naprawdę bezpieczna.
Skąd tak duże zainteresowanie flippingiem? Relatywnie łatwo zdobyć środki na inwestycję, bo można to zrobić poprzez finansowanie społecznościowe (tzw. crowdfunding), ogłoszenia czy grupy na portalach społecznościowych.
Czy flipperzy są winni zawyżaniu cen nieruchomości?
Wiele transakcji, w wyniku których, ceny mieszkań są zawyżane, może prowadzić do bańki spekulacyjnej, a w efekcie do załamania rynku. Niestety, do tego przyczyniają się osoby, które dokonują flippingu. Ekspertom trudno zbadać skalę tego zjawiska, bo flipperzy działają zazwyczaj na własną rękę, nie przez agencje nieruchomości. Jak twierdzi Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight i wykładowca Szkoły Głównej Handlowej, flipping może stanowić nawet połowę rynku wtórnego w największych miastach Polski.
Flipperzy łatwo mogą zachęcić innych do kopiowania ich działań, opowiadając o zyskach, które naprawdę szybko osiągnęli.
Czy to już bańka na rynku nieruchomości?
Jak twierdzi Adam Czerniak, aktualnie mamy aktualne warunki do powstawania bańki na rynku. Jednak czy ona występuje, dowiemy się dopiero wtedy, gdy pęknie. Flipperzy również są winni sztucznemu zawyżaniu cen, ale wpływają również na to rekordowo tanie kredyty i rosnący dobrobyt Polaków.