Najem okazjonalny wprowadzono, aby lepiej zabezpieczyć interesy wynajmującego i najemcy. Korzystający z lokalu musi się dobrowolnie poddać egzekucji oraz wskazać miejsce, do którego się wyprowadzi, jeśli nie będzie użytkować nieruchomości na warunkach ustalonych w umowie. Problem w tym, że obecnie na rynku można kupić adres do wyprowadzki i oświadczenie właściciela. Jakie ma to konsekwencje?
Umowa najmu okazjonalnego jednak nie tak bezpieczna?
Jednym z największych problemów, jakie mają zarabiający na wynajmie mieszkań, są nieuczciwi najemcy, którzy nie płacą czynszu lub użytkują lokal niezgodnie z umową. Polskie przepisy są tak skonstruowane, że taki najemca może zajmować mieszkanie czy dom nawet latami. Problem w dużej mierze miała rozwiązać umowa najmu okazjonalnego.
Pojawiła się ona w 2009 roku. Może dotyczyć wyłącznie najmu w celach mieszkaniowych i być zawarta między osobami fizycznymi – w grę nie wchodzą przedsiębiorcy. W ramach umowy najmu okazjonalnego najemca musi:
- złożyć oświadczenie w formie aktu notarialnego o poddaniu się rygorowi egzekucji z art. 777 kpc;
- wskazać lokal, w którym zamieszka w razie egzekucji;
- przedłożyć oświadczenie właściciela innego lokalu, że ten przyjmie najemcę do swojej nieruchomości.
Te wymagania często powodują, że najemcy omijają mieszkania, w przypadku których wymagany jest najem okazjonalny. Jednak znaleźli się i tacy, którzy oszukują wynajmujących. Taką możliwość dali im pomysłowi przedsiębiorcy.
Zakup adresu do przeprowadzki i oświadczenia właściciela o przyjęciu najemcy
Dla wielu zainteresowanych najmem konieczność znalezienia osoby, która potwierdzi, że przyjmie ich do swojej nieruchomości w razie egzekucji, jest niemożliwa do realizacji. Na rynku pojawiły się jednak firmy, które sprzedają adresy potrzebne do wspomnianego oświadczenia. Można je kupić w internecie.
Czy to zatem okazja? Niestety, nie. Po pierwsze takie działanie oznacza wprowadzenie w błąd wynajmującego. Swoją drogą właściciel lokalu powinien żądać możliwości rozmowy z posiadaczem wskazanej nieruchomości, aby upewnić się, że nie doszło tutaj do sprzedaży adresu.
Jakie może to mieć konsekwencje? Jeśli umowa zostanie rozwiązania lub wygaśnie, a najemca dobrowolnie nie opróżni lokalu, otrzyma od wynajmującego żądanie jego opróżnienia opatrzone urzędowo poświadczonym podpisem. W takim przypadku prawdopodobnie i tak najemca nie zostanie przyjęty do wskazanego lokalu, więc może wylądować na bruku.
Podmioty, które sprzedają adresy, dają sobie duże możliwości w zakresie wycofania zgody, ale przy tym nie określają na jakich warunkach będzie możliwe zamieszkanie ani jaki jest stan lokalu. Bywa, że oświadczenia o zgodzie są składane bez tytułu do danego lokalu. Ryzyko polega również na tym, że umowa może zawierać niekorzystne dla najemcy zapisy. Powinien on uzyskać takie, które gwarantują mu możliwość zamieszkania w innym miejscu. Problem tkwi również w tym, że często osoby korzystające ze sprzedanych adresów w ogóle nie sprawdzają, gdzie miałyby zamieszkać. Tymczasem okazuje się, że wskazany lokal się do tego nie nadaje.
O zmianie lub utracie adresu do przeprowadzki trzeba powiadomić
Zgodnie z przepisami najemca ma obowiązek poinformowania wynajmującego, jeśli straci możliwość zamieszkania we wskazanym lokalu. Ma na to 21 dni. Poza tym musi przedstawić oświadczenie właściciela innej nieruchomości, który go przyjmie – w przeciwnym wypadku umowa może zostać rozwiązana.
Problem tkwi jednak w tym, że brak wspomnianego lokalu jednocześnie eliminuje ochronę, którą miał zapewnić najem okazjonalny. Wynajmujący znajdzie się zatem w trudnej sytuacji – nie wiadomo, ile zajmie odzyskanie lokalu i czy najemca dobrowolnie go opuści.