Określenie “pato” w ostatnich latach coraz częściej można spotkać w kontekście rynku nieruchomości. Tym mianem bywają określane różne jego aspekty, przy czym niewątpliwie największą karierę zrobił termin “patodeweloperka”, służący do skrótowego podsumowania nieetycznych, balansujących na granicy prawa i przyzwoitości poczynań naszych rodzimych deweloperów. Nie ma wątpliwości, że do takich zachowań zachęcała rekordowa koniunktura, bo jeszcze rok temu było tak, iż nie ważne, co się wybudowało, to i tak sprzedało się “na pniu”. Dzisiaj popyt na mieszkania i domy na sprzedaż jest dużo niższy, za to mamy istny boom na rynku wynajmu. Dzięki temu też doczekaliśmy się nowych pretendentów do noszenia tytułu “pato” – to właściciele nieruchomości mieszkalnych na wynajem.
Wszyscy znamy historie o nieokrzesanych właścicielach mieszkań na wynajem, którzy chociażby ingerują w prywatność lokatorów, wizytując ich bez zapowiedzi lub próbują przerzucać na nich koszty będące tak naprawdę ich kosztami. Również smutnym standardem stały się już “castingi”, czyli spędzanie chętnych najemców do mieszkania w jednym terminie i robienie, dosłownie, castingu. Jednak okazuje się, iż to i tak niewielkie upokorzenie w porównaniu z innym rodzajem ofert, coraz częściej pojawiających się na rynku. To mieszkania za seks, czyli – opłacanie najmu “w naturze”.
O tym zjawisku pisze serwis Noizz.pl. Coraz droższy i trudniej dostępny kredyt sprawił, iż rynek nieruchomości mieszkalnych na sprzedaż przeżywa bessę. Za to ożył rynek wynajmu takich lokali. Tutaj znaczenie ma kilka czynników, ale kluczowy jest napływ uchodźców z Ukrainy oraz wspomniane hamowanie akcji kredytowej – wskutek niedostępności mieszkań dotychczasowy potencjalny nabywca musi przestawić się na najem. To wszystko doprowadziło do sytuacji, w której ceny wynajmu osiągnęły rekordowy poziom. I wciąż rosną. Do tego mieszkań jest za mało i często jest po prostu problem ze znalezieniem czegoś w akceptowalnym standardzie i w lokalizacji.
Jak zwykle, gdy koniunktura jest dobra, na rynku pojawiają się liczne patologie. W przypadku wynajmu coraz częściej pojawiają się oferty, które można określić mianem “stręczycielstwa” – właściciel mieszkania udostępnia je w zamian za spędzanie z nim np. jednej nocy w miesiącu. Adresatkami takich ofert są najczęściej kobiety. Interesy poszukującej mieszkania są tu zabezpieczane nie umową najmu, ale umową użyczenia. Niektórzy “landlordzi” oprócz mieszkania oferują też regularne wsparcie finansowe. Takie anonse coraz częściej pojawiają się na grupach FB z lokalnymi ogłoszeniami.
W dyskusjach nad ofertami użyczenia mieszkania za seks oczywiście znajdujemy przeciwników i zwolenników takich zachowań. Ci pierwsi uważają, że jest to nieetyczne, ponieważ opiera się na wykorzystywaniu niezwykle niekorzystnej dla najemców sytuacji na rynku – w dużych miastach mieszkania na wynajem są horrendalnie drogie, a do tego jest ich za mało. Zwolennicy uważają, że jest to transakcja jak każda inna, dogadana między dwoma wolnymi, dorosłymi osobami. Według nich – nie ma niczego złego w tym, że młode, atrakcyjne kobiety wykorzystują swoje atuty, póki mogą.
Tomasz Bojęć na łamach noizz.pl wyjaśnia, że problem takich ofert jest wielopłaszczyznowy. Od strony prawnej takie zachowanie można uznać za stręczycielstwo. Poza tym nic tu nie zabezpiecza kobiety przed oszustwem, która może zdecydować się na współżycie, ale na koniec i tak nie otrzyma użyczenia lokalu. W wymiarze kulturowym omawiane zjawisko pokazuje, że w naszej kulturze praca seksualna jest napiętnowana – wielu mężczyzn zamiast zapłacić za seks, woli robić to w tak zawoalowanej formie. W ujęciu społecznym z kolei wysyp ofert mieszkania za seks wskazuje na to, że rynek nieruchomości mieszkaniowych zaczyna coraz mocniej degenerować. Bojęć porównuje to z rynkiem pracy, który, zaniedbany przez rządzących, zaczyna generować stosunki coraz bardziej przypominające niewolnictwo.
Robią z igły widły. Oczywiście drogi Tomcio nie pomyślał, że taki najemca może nie chce sypiać z byle dziwką tylko zapewnić sobie układ na wyłączność z jakąś atrakcyjną studentką. Po mojemu najem mieszkania za współżycie nie jest niczym zdrożnym. Szczególnie, że to zdrowe heteroseksualne współżycie. Ja bym nie miał oporów wynająć jeśli właścicielka oczekiwałaby zabaw łóżkowych co jakiś czas i nie przekraczała 40 lat.