Najem krótkoterminowy czy okazjonalny to ogromna branża zwłaszcza w miejscowościach turystycznych takich jak Trójmiasto, Kraków czy Wrocław. Wiele osób zajmuje się tym biznesem i oferuje najróżniejsze opcje noclegu. Inwestycje w apartamenty czy lokale pod taki cel również nie są niczym nadzwyczajnym. Samorządy chcą jednak ograniczeń i kontroli nad tym zjawiskiem. Dlaczego? Jak miałoby to wyglądać w praktyce? Na jakim etapie są wprowadzane te zmiany? O tym wszystkim poniżej.
Dlaczego planowane są zmiany?
Jednym z głównych powodów, dla którego planowane są zmiany, to chęć uporządkowania tego tematu i walka z szarą strefą. Drugi cel wynika z pierwszego, a oba stanowią nie lada zagwozdkę dla samorządów. W Polsce nie ma prawa, które regulowałoby rynek wynajmu krótkoterminowego poniżej np. 30 dni. W Berlinie obecnie nie można wynajmować całego mieszkania turystom a tylko pokoje w nim. Dodatkowo właściciel musi być obecny w takiej lokacji. Przez kilkaset dni w roku takie prawo obowiązuje też w Hiszpanii czy Francji. Problemem jest także sztuczne zawyżanie cen nieruchomości dla osób chcących wynająć mieszkanie na kilka lat. Popyt na usługi krótkoterminowe jest tak duży, że spora część mieszkań jest przeznaczana właśnie na ten cel, a pozostałe są bardzo drogie. Samorządy chcą również zapobiegać sytuacji, w której atrakcyjne kamienice czy lokalizacje zamieniają się w średniej jakości hostele i utrudniają życie innym turystom bądź mieszkańcom.
Jakie zmiany / plany?
Jakie zatem czekają nas zmiany, jeśli samorządy zaczną wprowadzać korekty prawne? Główna z nich dotyczyć ma samych właścicieli takich apartamentów i mieszkań — a nie turystów. Mają oni mieć obowiązek rejestracji osób i samego wynajmu, jeśli będzie on krótszy niż 30 dni. Oprócz konkretnej zapowiedzi Ministerstwa Sportu i Turystyki, same samorządy chcą kontrolować cały proces wynajmu tak, aby mogły realnie wpływać na ilość miejsc czy lokalizacje takich mieszkań. Jak miałoby to wyglądać? Na razie trudno powiedzieć.
Turyści mogą zostać dotknięci pośrednio takim działaniem, gdyż po pewnym czasie może okazać się, że część właścicieli takich mieszkać zrezygnowała z wynajmu krótkoterminowego na rzecz dłuższego i nie ma tak szerokiego wyboru co obecnie. Choć jest to raczej mniej kolorowa wizja i ukłon w stronę hotelarzy, to raczej nie grozi nam zbyt prędko nagłe i drastyczne zmniejszenie się bazy prywatnych mieszkań.
Wiele samorządów jak te z Krakowa czy Sopotu rozpoczęły już prace, aby uregulować ten proces i mieć większą kontrolę nad wynajmem krótkoterminowym. Samo Ministerstwo Sportu i Turystyki również zapowiedziało chęć zmian i rozpoczęcie prac idących w tym kierunku. Samorządy chcą zapobiec wysokim cenom mieszkań, które wynajmuje się długoterminowo i sztucznie regulować stosunek obu wynajmów tak, aby możliwe było wynajęcie nieruchomości na kilka lat po atrakcyjnej cenie.
Kto ma rację?
Jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku, choć takie rozwiązanie to rzeczywiście duża niedogodność, aby nie użyć słowa cios dla prywatnych osób, które utrzymują się z tego typu działalności lub zainwestowały ogromne pieniądze w kupno i przygotowanie np. apartamentu czy lokalu pod krótkoterminowy wynajem. Jedynym plusem całej sytuacji może być próba zwalczania szarej strefy, lecz takie działania przypominają nieco wylewanie dziecka z kąpielą. Jednym z wygranych tej sytuacji będą duże hotele, dla których apartamenty czy prywatne mieszkania są dużą konkurencją. Zapewne i w tej materii Polak znajdzie sposób na rozwiązanie problemu, a turysta nie odczuje zbytnio różnicy. Niezależnie jednak od finału osoby, które lubią jeździć i nocować właśnie w takich miejscach powinny na bieżąco monitorować sytuację.